Mazury w kółko
Sobota, 13 sierpnia 2016
· Komentarze(3)
Prawie z zaskoczenia pojawiła się propozycja udziału w
pewnej „eskapadzie” na Mazurach, a ściśle rzecz ujmując wokół Jezior
Mazurskich. Moja rola polegała na swobodnym krążeniu sobie po pewnym obszarze,
w dowolnym kierunku, tak, aby po tygodniu zakończyć wycieczkę w punkcie jej
rozpoczęcia. Tydzień to dla wielu osób bardzo długi okres czasu, wiele osób zastanowiłoby
się jak wykorzystać racjonalnie, czy też maksymalnie, dla mnie ważna była
swoboda krążenia, być jak poetycki „statek pijany”, porzucić schematy, na rzecz
wrażeń i krajobrazowych kształtów; czy to słynnych mazurskich „garbów”,
budynków w pruskiej cegły, czy kamienistych dróg wzdłuż szpalerów drzew...

Jechałem w „lżejszym” stylu niż zwykle- nie wiem czy ten trend się utrzyma, ale zawsze warto poeksperymentować.
Mazury są krainą mocno zróżnicowaną; pomiędzy lukratywnymi portami dla jachtów, i bogatszymi miastami jak np. Mikołajki jest sporo obszarów gdzie faktycznie nie widać turystów, ani jezior, i trudno się zorientować, że jest się pomiędzy tymi ostatnimi. Czasem czułem się jak w górach, czasem wyzierała z krajobrazu niedaleka Suwalszczyzna, a czasem głuche wsie. Nie wiem jak, użytkownicy rowerów szosowych mogą tam krążyć; drogi krajowe są w kategorii horroru, drogi między wojewódzkie również, a reszta jest mocno nadwątlona; całe spektrum nawierzchni do błota i kałuż włącznie.


Zdarzyła się również okazja do spotkania z Krzychem „Blondasem” – nie mogłem sobie odpuścić okazji do pogawędki o całym rowerowo-biwakowym egzystencjalnym kramie, jeśli jest okazja do posłuchania eksperckiej wiedzy Krzycha, zamieniam się w słuch.

Po zeszłorocznych zapowiedziach, iż odpuszczam północ Polski na rzecz południa (a w szczególności Galicji) okazało się, że nie tak łatwo uniknąć wyjazdu w tamte urocze okolice.
Teraz spoglądam już na południowy wschód; Przemo i Saszka gdzieś tam w Montanie odkrywają Amerykę, ja zaś myślę o zaczerpnięciu głębszego oddechu tutaj w Europie Środkowej, gdzie uważam, że na obecną chwile koncentruję się ostatni bastion Myśli Europejskiej.
Foty

Jechałem w „lżejszym” stylu niż zwykle- nie wiem czy ten trend się utrzyma, ale zawsze warto poeksperymentować.
Mazury są krainą mocno zróżnicowaną; pomiędzy lukratywnymi portami dla jachtów, i bogatszymi miastami jak np. Mikołajki jest sporo obszarów gdzie faktycznie nie widać turystów, ani jezior, i trudno się zorientować, że jest się pomiędzy tymi ostatnimi. Czasem czułem się jak w górach, czasem wyzierała z krajobrazu niedaleka Suwalszczyzna, a czasem głuche wsie. Nie wiem jak, użytkownicy rowerów szosowych mogą tam krążyć; drogi krajowe są w kategorii horroru, drogi między wojewódzkie również, a reszta jest mocno nadwątlona; całe spektrum nawierzchni do błota i kałuż włącznie.


Zdarzyła się również okazja do spotkania z Krzychem „Blondasem” – nie mogłem sobie odpuścić okazji do pogawędki o całym rowerowo-biwakowym egzystencjalnym kramie, jeśli jest okazja do posłuchania eksperckiej wiedzy Krzycha, zamieniam się w słuch.

Po zeszłorocznych zapowiedziach, iż odpuszczam północ Polski na rzecz południa (a w szczególności Galicji) okazało się, że nie tak łatwo uniknąć wyjazdu w tamte urocze okolice.
Teraz spoglądam już na południowy wschód; Przemo i Saszka gdzieś tam w Montanie odkrywają Amerykę, ja zaś myślę o zaczerpnięciu głębszego oddechu tutaj w Europie Środkowej, gdzie uważam, że na obecną chwile koncentruję się ostatni bastion Myśli Europejskiej.
Foty