Koniec roku i początek

Wtorek, 1 stycznia 2019 · Komentarze(0)
Ach jak ja lubię kończyć rok- wszystko przeszło; przejechałem tam i tu- żadnego efekciarstwa, nie byłem w Ameryce Południowej, ani Północnej, ani w Azji, czyli nie było mnie tam, gdzie urzędnicy, nauczyciele, i „obywatele” spędzają urlop, szlifując angielski akcent w halach odlotów. I tak im od tego wiedzy w głowach nie przybędzie, ale lekcje „fejsbukowe” odrobione- bo któż jest bardziej bliski, niż ten, który jest do nas podobny. Ten schemat wydaje się odrobinę zaściankowy, mając do dyspozycji ogrom internetowej sieci widzę jak kręcą się łańcuchy na zębatkach, a ponad nimi rozmaici ludzie o rożnym stopniu postrzegania rzeczywistości… Ile elementów się składa na to co widzimy? W zasadzie, głównie dwa: przyrodniczy i kulturowy- tak niewiele i tak wiele…
Jedenastego listopada bieżącego roku, w godzinach porannych pojawiłem się okolicy zamku w Ogrodzieńcu, i nic nie było przypadkowe, miałem namiary, gdzie zakotwiczyła ekipa w postaci Krzycha, Remiego i jego dziewczyny, spędzając nocleg na rozwieszonych hamakach, co ciekawe Remi, poszedł jeszcze dalej w tym temacie, i w jednym hamaku nocował On i jego dziewczyna- bo jak niesie wieść wśród hamakersów, są i hamaki dwuosobowe. Obładowany żarciem zjechałem z podzamkowej górki w stronę lasu, i tam zastałem już zwijające się towarzystwo. Wszyscy w dobrej formie i w dobrych humorach- pogoda jak marzenie, okolica jak marzenie, trasa mniej i więcej wytyczona, zatem nie pozostaje nic innego jak ruszyć ku przygodzie, naturalnie. I ruszył Nasz Surly Club- bo wszyscy dosiadali „Surly”, w kierunku północnym, ścieżkami, lasami i polami, byle przed siebie, i ciągły się rozmowy o życiu, sprzęcie, koncepcjach, i zamiarach…Przed zmrokiem jeszcze, dojechaliśmy do punktu w którym trzeba było zawrócić na południe, i dalej w ciemnościach na poszukiwanie noclegu. Remi znalazł bardzo miłą miejscówkę, wokół sporo drzewa, ognisko szybko zapłonęło, i zagrzało zmęczone kości; marną whisky, przepijaliśmy dobrą whisky, i około północy odśpiewaliśmy pełni entuzjazmu pieśń „W Polskę idziemy”, i ta Polska Nasza towarzyszyła nam, trochę bardziej i trochę mocniej, choć nie ominąłem okazji, aby skurwysynów nazwać po imieniu….
Codzienność nie rozpieszcza, trudno już się spotkać z ludźmi, wszyscy zapracowani, zagonieni, przemieleni- mam odrobinę podobnie, z tygodnia na tydzień, nie chce mi się nawet zwalniać. Czego sobie życzyć, na ten rok? Mocy, takiej która pcha, takiej która nie pozwoli na zbyt wiele refleksji…Wchodzimy w styczeń, to z pewności trudny miesiąc, ale może znajdzie się na niego jakiś sposób? Może, trzeba go okadzić dymem z ogniska, wydaje mi się to jedynym wyjściem…..




foto aparat Remi

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zdraz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]