Abstynencja
Wtorek, 23 stycznia 2018
· Komentarze(0)
Trwa zimowy okres abstynencji rowerowej. Oczywiście gdzieś tam w Wiedniu trwa karnawał, i ten jest po to, aby wytrzeźwieć wczesną wiosną, przechlać ten zimowy czas; bawić się ileś tam dni. Ja natomiast wtopiłem się w prozę Leopolda Tyrmanda, po raz kolejny- tym razem czytam z nabożnością każde słowo, zwracając uwagę na wszystkie szczegóły, i na wszystkie tezy, dopasowuje ich konstrukcję do całości.
Naturalnie mógłbym jechać tu i tam, ale chodzi o ten efekt początku, niech ruszy ponownie określony czas, tak abym mógł wziąć głębszy oddech, ogarnąć wzrokiem Galicyjską krainę, „chamską, dziką, i śmierdzącą, ale za to tak gorącą, że jej wszystko ach przebaczą, jeszcze po niej ach zapłaczą” (Witkacy)- tekst nie o tym, ale pasuje.
Dopieścić trzeba jeszcze rowery, dopakować ekwipunek; zakupiłem nową kuchenkę „Primus Spider”, kolejny palnik na gaz, benzynowy „Dragonfly” leży gdzieś w koncie, a tu jeszcze jest ochota na coś ogniskowego. Może jeszcze to, a może tamto- oby tylko nie było przerostu formy nad treścią.
Wczoraj Przemo poinformował mnie, że w mieście odbędzie się festiwal „ludzi gór”, tzn. ludzi którzy chodzą w góry- to ich „życiowa pasja” i teraz mogą się nią podzielić w rozmaitych relacjach. Jeśli znajdę czas, to może się tam pojawię, oczywiście liczę na darmowy bilet, taki po znajomości, bo znam tam paru gości. Co za wstyd.
Teraz zaś czas rozpocząć rozmyślania, i celebrację południowej kawy !

Po śladach P.